Kolejne sesje z Lucyną Łobos: Sesje 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, Sympozjum, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90




MISJA SOBÓTKA (23)



Seans chanelingu telepatycznego numer 23
Wrocław, 7 grudnia 2003
Seans przeprowadzony z Lucyną Łobos
Uczestnicy: Łucja Szajda, Andrzej Wójcikiewicz


Łucja:   - Pytanie od Łucji Szajdy
Andrzej:  - Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
Barbara:  - Pytanie od Barbary za pośrednictwem Andrzeja Wójcikiewicza
Samuel:  - Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos

Samuel:  Witajcie dnia dzisiejszego. To ja, zgodnie ze zwyczajem - Samuel. Zanim rozpoczniemy konkretną rozmowę chciałbym powiedzieć słów kilka do ciebie, Andrzeju. Niesłusznie, Andrzeju, masz żal do mnie. To ostatnie nagranie było dokładnie dla każdego z was. Każdy też odebrał z tej kasety nagrania lekcję dla siebie. Gdy uważnie przesłuchasz jeszcze raz to, co mówiłem, potwierdzisz to, co mówię dzisiaj. Wcale, ale to wcale nie chciałem ciebie urazić. Andrzeju, gdybyśmy ciebie nie wybrali, nie namierzyli wcześniej, to mógłbym powiedzieć: "Tak, zrobił swoje, może odejść". Czyli inaczej - zapoczątkował sprawę misji, może się usunąć. Ale tak wcale nie jest, Andrzeju. I tutaj spokojnie możesz się poczuć szefem. Wiele to też razy było mówione: sprawa wejścia nowych osobników do misji leży w twoich rękach. Często też mawiam - poddaj ich próbie. Jeśli próbę wytrwają, mogą wejść w nasze szeregi. Moje słowa nie są gołosłowne, nie są tylko słowami. Kiedy oddaje sprawę w twoje ręce, Andrzeju, to może oznaczać jedno - jesteś dla nas ważny. Teraz słucham, bo pytań jest sporo.

Andrzej:  Kto pierwszy?

Łucja:  Ty...

Samuel:  Nie ma pierwszych, Andrzeju, nie ma ostatnich. Pozwólmy gospodyni dzisiejszego wieczoru zapytać się. Słucham ciebie, Łucjo?

Łucja:  Witaj, Samuelu, ja właściwie w tej chwili mam jedno pytanie przygotowane. Nurtuje mnie sprawa wyjazdu do Stanów i ewentualnego spotkania Lucyny z Severiano. Trochę napawa mnie niepokojem spotkanie, o którym ostatnio mówiłeś, że będzie bardzo takie burzliwe, jak zrozumiałam. Czy mógłbyś coś więcej na ten temat powiedzieć i jak działać, żeby to jednak było... żeby dobrze się skończyło dla Lucyny i dla Severiano. Żeby Lucyna zwłaszcza - bo tu mam na myśli jej ochronę - nie była poszkodowana...

Samuel:  Będzie was dwoje, Łucjo, ty i Andrzej. Jesteście oboje psychologami. My ze swojej strony, jako istoty duchowe, będziemy ją wyciszać, ale emocje moi drodzy wezmą górę. Będzie wchodzić sama w autohipnozę, więc nad tym musicie mieć kontrolę, gdyż, kiedy zobaczy Severiano, dotknie jego ciała, zobaczy oczy - powrócą obrazy. Waszą rolą będzie czuwać nad jej ciałem i tym, żeby wam przypadkiem nie odeszła. Ale będzie też Severiano. Jest szamanem i razem z wami poradzimy sobie z Lucyną. Tak, że nie bójcie się tego spotkania burzliwego, które przyniesie rozgłos, i to ogromny rozgłos. Bardziej uwiarygodni to spotkanie misję niż to, co się odbyło za pierwszym razem. Dlatego raz jeszcze powtarzam, Łucjo - spokojnie, tylko spokojnie. Poradzimy sobie na tym spotkaniu tych dwojga ludzi - Lucyny i Severiano. Słucham.

Łucja:  Ja na razie nie mam pytań, Samuelu. Gdyby mi coś przyszło, to pozwolę sobie później zadać pytanie.

Samuel:  Dobrze, Łucjo. Słucham ciebie, Andrzeju.

Andrzej:  Witaj, Samuelu. Chciałem teraz pomówić troszeczkę o Ślęży, o misji Sobótka.

Samuel:  Słucham.

Andrzej:  Czy możesz powiedzieć dokładnie, czym jest skarb na Ślęży? Czy tam są wyroby ze złota, czy jakieś znaleziska archeologiczne? Co tam konkretnego jest?

Samuel:  Może inaczej. Chcę rozwiać słowa, jakie już miałeś podane, mówiące, że lochy pod zamkiem zostały dokładnie przepenetrowane. Jest to bzdurą, Andrzeju. Lochów w jednej trzeciej dopiero, co mogli spenetrować. Lochy ciągną się w kilku kierunkach i mają wyjście na zewnątrz. Pytasz, co tam się kryje? Dlaczego to historia milczy o tych skarbach? Czy historia mówi o wszystkich skarbach? Na pewno nie. Ileż to skarbów jest ukrytych, o których historia nic nie wie. Jak już wiadomo, ludzie za czasów Bolesława Chrobrego wierzyli w Światowida. Był to Bóg Słońca. Były uroczystości i bogu składano ofiary... Ofiary najczęściej składały się ze złota i drogich kamieni. Zamek w tym czasie, kiedy Bolesław Chrobry władał na ziemi, był w pełnym rozkwicie i podziemia zamku także. Złożone dary, ofiary były składowane właśnie pod zamkiem. Tu można by się było ze mną kłócić. Przecież po, czy w czasie panowania Bolesława Chrobrego, na górze grasowały bandy, ale i tutaj bandy wiedziały o lochach, gdyż tam się skrywali. Tam też pomiędzy tymi lochami były przejścia i z tych lochów robili napady na kupców, którzy przejeżdżali w okolicy Sobótki. Trudni byli do wykrycia - już to mówiłem, gdyż znikali pod górą. Dopiero Bolesław Chrobry dobrał się do nich i całą bandę zniszczył - inaczej mówiąc - zabił. Ale zanim to uczynił, banda zacierała lub zamykała lochy - wejścia do właśnie tych podziemi, a zwłaszcza skarbów, gdyż zdawał sobie szef całej bandy sprawę, że nie będzie w stanie tego wszystkiego usunąć, zabrać. Wielu też myślało, że ujdzie z życiem z tej obławy, a tajemne komnaty znane były tylko im. Wejście znajduje się w pobliżu dwóch niedźwiedzi, w połowie góry, tam, gdzie jest kamienny krzyż. Ale - i tutaj też mówiłem - wejście to jest nie do sforsowania, chociaż znaczne, gdyż minęło, jakby na to nie patrzeć, tysiąc lat. Dlatego wskazałem wam miejsce wejścia najbardziej łatwe, a dla was ludzi wszystko, co łatwe staje się nagle nie do rozwikłania i takie trudne. Pytasz się też mnie - albo to pytanie będzie zadane w trakcie - więc odpowiadam. Gdzie znajduje się, w którym kierunku ta komnata? Otóż powiadam, po wejściu do lochów kierujcie się w stronę dwóch niedźwiedzi i na tym właśnie odcinku znajduje się właśnie ta komnata, w której znajduje się skarb. Specjalnie nazwałem to "skarbem Światowida", ale widać z tego, co słyszę, jest dla was zbyt trudne do zrozumienia, więc mówmy może inaczej. Dary, ofiary dla boga Słońca tam się znajdują, które były ofiarowywane przez pogan. Słucham ciebie, Andrzeju.

Andrzej:  Samuelu, jeżeli chodzi o tak zwany "skarb Światowida" po prostu nie ma żadnych dokumentów, które by uwiarygodniły podanie do Ministerstwa Kultury o to, żeby pozwolono na badania archeologiczne. Dlatego musimy mieć jakieś konkretne określenie czegoś, czego szukamy.

Samuel:  Inaczej Andrzeju - tu trzeba zagrać inaczej w takim razie. Otóż już wiadomo, że są tam lochy, że zostały sprawdzone, po części sprawdzone, ale lochy są. I powiedzmy - jest to atrakcja turystyczna i tego się należałoby trzymać i po sporządzeniu odpowiedniego pisma do Ministerstwa można powiedzieć, że chcielibyście udostępnić te lochy zamku Światowida dla turystów. A żeby to uczynić, trzeba tam wejść, te lochy odpowiednio przygotować i już będą płynąć pieniądze do kasy państwa. Słucham.

Andrzej:  Jakiego rodzaju pułapki lub niebezpieczeństwa mogą zaistnieć po wejściu do lochów na Ślęży? Na co trzeba uważać, czego trzeba unikać?

Samuel:  I tutaj masz rację Andrzeju. Kiedy powiedziałem - otwórzcie wejście i wprowadźcie tam w pierwszej kolejności Lucynę... ale uważacie, że jest to niebezpieczne, więc jeszcze raz powtarzam. Drogą obliczeń kierujcie się w stronę dwóch niedźwiedzi po wejściu już do lochów. Jest to droga bezpieczna. Gdybyście się kierowali w kierunku niedźwiedzia pierwszego, który znajduje się u podnóża góry Ślęży, od strony Sobótki, tam możecie natrafić na pułapki. Są to pułapki proste, ale bardzo skuteczne. Po wejściu i przejściu powiedzmy kilku metrów, naruszeniu odpowiednich kamieni, cała reszta zawali się wam na głowę. Dlatego nie można będzie kierować się, tak jak mówiłem, w kierunku jednego niedźwiedzia przy Sobótce, ale kierować się w stronę dwóch niedźwiedzi i w stronę kamiennego krzyża. Jak jeszcze mogę jaśniej wam to powiedzieć? Słucham.

Andrzej:  Czy dojście do tego skarbu, do tej komnaty, czy komnat, jest zamurowane, zamknięte, zabezpieczone?

Samuel:  Tak, tak jak gdyby było ułożone kamieniami, zasypane kamieniami. Ale jest to łatwiejsze do usunięcia, niż gdybyście chcieli usunąć kamienny krzyż, czyli wejście - głaz, na którym jest wyryty krzyż. I daję gwarancję - nic się na głowę nie zawali. Zawalić się może z tego miejsca, gdzie Agnieszka wywąchała to wejście, tę pieczarę. Słucham.

Andrzej:  Czyli rozumiem, że po wejściu do tych podziemi i po dotarciu do okolic tej komnaty, ty byś wskazał Lucynie, którą ścianę, którą ścianę trzeba rozebrać, aby dojść do komnaty?

Samuel:  Jeśli usuniecie na drodze te zabezpieczające przejście kamienie, bez przeszkód dotrzecie do komnaty. Tam już nie ma zabezpieczeń. Jest po prostu komora, otwarta komora. Słucham.

Andrzej:  Samuelu, mam takie pytanie na temat samej Ślęży. Czy Ślęża i jej okolice mają jakiekolwiek połączenie z piramidami w Egipcie?

Samuel:  Może takie, że jest to miejsce też szczególnej mocy, gdyż energie w dni przesileń - jesień i wiosna - płyną z góry. Czyli powiedzmy z Marsa lub Księżyca. Ślęża dodatkowo posiada jeszcze moc energii Księżyca, a zwłaszcza wtedy, kiedy zaczyna się pierwszy dzień pełni. Cała góra wtedy emanuje ogromną energią i jest to bzdurą, co mówią ludzie, że Księżyc emanuje silną, złą energią. Wystarczy znaleźć się na płaskowyżu, czyli na górze w ten dzień pełni, w pierwszy dzień pełni, a odczujecie moc energii góry Ślęży. Pytasz jeszcze, co ma wspólnego płaskowyż w Giza i płaskowyż Ślęża? Otóż na Ślęży, na płaskowyżu, było to też lądowisko - za czasów jeszcze Bolesława Chrobrego i dużo wcześniej. Okoliczni ludzie, którzy widzieli to zjawisko, uważali, że albo bogowie zsyłają karę, albo też nagrodę. Ostatni raz lądowali 500 lat przed Erą Ryby. Więcej już na Ślęży istoty z innych wymiarów nie lądowały. Słucham.

Andrzej:  Czy to znaczy, że góra Ślęża została stworzona sztucznie przez istoty pozaziemskie?

Samuel:  Nie, Andrzeju. Góra była cały czas, nie było to sztuczne. Dlatego została wybrana, gdyż jak powiedziałem, ma silne połączenie energią z Księżycem. Dlatego to istoty z Aszun, istoty z Syriusza wybrały górę Ślęża. Słucham.

Andrzej:  Samuelu, w jednej z poprzednich sesji powiedziałeś, że znalezisko na Ślęży odbije się echem na całym świecie. Czy tam jest coś tak bardzo specjalnego wśród tych skarbów, co mogłoby mieć światowy rozgłos?

Samuel:  Tak, Andrzeju, może tak być. Otóż, kiedy - tak jak mówiłem - ludzie za czasów Bolesława Chrobrego składali ofiary bogu Słońca, natrafiali też, na - bo była awaria, Andrzeju - statku kosmicznego dokładnie 1000 lat przed Erą Ryby. I sensacją będzie nie złoto, Andrzeju, ale pokazanie ludziom szczątków właśnie tego rozbitego statku. Ludzie tamtejsi nie rozumieli, gdyż wierzyli w to, że to sam bóg się na Ziemię opuścił na swoim niebiańskim statku, potem zostawił, a sam poleciał. I te niektóre części, które nie zostały całkowicie zniszczone przez ogień, znajdują się tam pomiędzy tymi skarbami i uważam, że ten skarb jest najważniejszy. Słucham.

Andrzej:  Samuelu, mam pytanie z zupełnie innej dziedziny. Mianowicie wielu ludzi uważa was, Duchy Wyższe, za istoty wszechwiedzące i nieomylne? Czy tak jest naprawdę? Czy istoty duchowe na Twoim poziomie są wszechwiedzące i nieomylne?

Samuel:  A czy wy, ludzie, potraficie wszystko zrobić? Na pewno nie. My jako istoty duchowe, też potrafimy się pomylić, albo pozwalamy uważać, że się mylimy i pozwalamy na to, żeby uważano nas za ograniczonych, albo za mało wiedzących. Andrzeju, tak naprawdę za tę zasłonę duchową nie można wejrzeć. Nam Andrzeju po prostu pewnych rzeczy mówić nie wolno. Mamy ograniczenia, Ograniczenia są tak jak u was w rządzie - zlecone odgórnie. Słucham.

Andrzej:  Pytanie wynika stąd, że wielu ludzi sądzi, że na przykład, w czasie sesji z Lucyną zadanie pytania typu: "Jak ma na imię moja babcia, czy ciocia?" powinno być odpowiedziane przez istoty duchowe, bo one muszą wszystko wiedzieć.

Samuel:  Nie muszą, Andrzeju. To jest na innej zasadzie takie pytanie zadane. Jest to zarozumialstwo i pycha istoty ludzkiej, która w tym momencie uczestniczy w takim seansie. Poddawanie próbie nas, Andrzeju... jak już wiesz, wasze ziemskie imiona nie przedstawiają większej wartości... Ty wiesz, jaki ruch panuje w naszym świecie przejściowym? Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Jedni przyjdą na chwilę, znowu wracają. Czy aż naprawdę musimy być tak wszechwiedzący, żeby o każdej istocie wiedzieć wszystko? Zajmujemy się w tej chwili ważniejszymi sprawami, a nie tym jak miała na imię zmarła ciocia lub wujek. Słucham.

Andrzej:  Niekoniecznie zmarła, nawet żyjąca...

Samuel:  Tym bardziej Andrzeju, tym bardziej... I tutaj mógłbym powiedzieć - istoto ludzka małej wiary. Jeśli nie ufasz w tak prostej sprawie, to jak możesz uwierzyć w tak wielkie dzieło oczyszczania? Słucham.

Andrzej:  Samuelu, jak to się stało, że na mojej drodze został postawiony człowiek, wiesz jaki, który właściwie nie wniósł prawie nic do misji, a raczej ją opóźnił i okazał się człowiekiem nieuczciwym?

Samuel:  Andrzeju, każdy z was jest poddawany wszelakim próbom. Jednak ten człowiek czegoś ciebie nauczył, mianowicie - ostrożności, Andrzeju. Ostrożności patrzenia na ludzi. I zanim otworzysz się na człowieka i otworzysz swe serce, masz się przyjrzeć. Teraz już otrzymałeś tę wolną rękę poddawania próbom, bo jeśli ktoś wytrwa próbę - a dawaj im najcięższe zadania, jakie można tylko sobie wymyślić. Jeśli taką próbę wytrwa, to znaczy, że jest wobec ciebie szczery. Nauczył ciebie, Andrzeju, jeszcze czegoś. Mianowicie tego, żebyś umiał słuchać ludzi. Wyłapywać od nich takie drobne sprawy, drobne słowa, czasami umykające. On cię tego nauczył. Także to, że jest nieuczciwy, od początku wiedzieliśmy, dlatego też pomogliśmy tobie wybrnąć z kłopotów. I Andrzeju nauczył cię jeszcze czegoś - żebyś nie ufał tak, jak ufałeś dotychczas. Słucham.

Andrzej:  Tak, tak to zrozumiałem, dziękuję Samuelu. Teraz, czy w kontekście tego, co powiedziałeś na poprzedniej sesji na temat von Danikena, czy Daniken przyda nam się jeszcze w przyszłości? Czy może nam pomóc w misji?

Samuel:  Tak, Andrzeju, Daniken jest człowiekiem, który może nam pomóc, wszystkim nam pomóc, gdyż tak jak już wiesz, czasu to my za dużo nie mamy. To znaczy my tak - ale wy nie. Pierwsza faza, dwunasty rok - oj, szybko się zbliża. Kiedy już wybije ten czas, na nic zdadzą się łzy, Andrzeju, czy mówienie ludzi "Bo ja nie wiedziałem", albo "Nie słyszałem". Nie będzie wtedy tłumaczenia. Danikien o tym wszystkim pisze i dużo ludzi go czyta. Jedni uważają go za wariata, oszołoma, niespełna rozumu, ale czytają. Teraz - według ludzi tacy następni "niespełna rozumu" - to z znaczy z misji Faraon wchodzą na rynek światowy i zaczynają też mówić o oczyszczaniu. Widzisz Andrzeju - Daniken jest człowiekiem bardzo zaborczym i wszelkie pochwały chciałby mieć tylko dla siebie. Cały pokłon ma być skierowany tylko dla niego. Dlatego to w tym momencie nie chciałbym, aby Daniken brał udział w tym wielkim dziele, jak spotkanie tych dwojga. Otóż dla Danikena liczą się tytuły, tytuły naukowe, a tutaj przyjedzie dwoje prostych ludzi. I tutaj nie może zrozumieć, jak to się stało, że wcielenie jest w proste osoby. Druga sprawa jest też bardzo ważna. Spotkanie to nie będzie tajemne, będzie rozgłos. Łatwiej wam będzie dotrzeć do strażnika w Gizie po tym spotkaniu, niż wtedy, kiedy do tego dołączy się Daniken. To jest dwoje ludzi - ogień i woda, Andrzeju. Na razie pozostawmy sprawę Danikena tak jakby w ukryciu. Dostał troszeczkę, ziarenko zostało zasiane. Pozwólmy, żeby zakiełkowało. Słucham.

Andrzej:  Powiedziałeś poprzednio, że spotkanie Lucyny z Don Severiano w Chicago będzie zdarzeniem historycznym. Na czym to będzie polegało, to "zdarzenie historyczne"? Co Don Severiano może zademonstrować w sensie zachowań, co pomoże nam w dotarciu do misji?

Samuel:  Zacznie sobie przypominać, Andrzeju, będą się pojawiać obrazy z przeszłości. Już w obecnym czasie ma przebłyski, ale - jak wiesz - żeby można było go obudzić, potrzebny jest wstrząs, albo coś w tym rodzaju, czyli hipnoza. Jeśli chodzi o hipnozę, sprawa jest trochę skomplikowana, to znaczy - Severiano najprawdopodobniej sam się wprowadzi w ten stan, ale uprzednio trzeba dać mu taki wstrząs. I ta kobieta, teraz Lucyna, ten wstrząs mu przyniesie. Coraz więcej ludzi wierzy w reinkarnację, Andrzeju i to wydarzenie, które będzie w Chicago, poruszy ludźmi, bo będzie to transmitowane nie tylko na obszar Chicago. Słucham.

Andrzej:  Samuelu, mam pytanie dotyczące poprzedniej sesji. Zapytałem o Drugą Ziemię, ale moje pytanie było połączone z kwestią Sfinksa jeszcze, którą ciągle nie do końca rozumiem. Z tego, co powiedziałeś wywnioskowałem, że pra-model Sfinksa powstał na planecie, która przestała istnieć, potem model był przeniesiony na Drugą Ziemię, potem na Atlantydę i potem dopiero został zbudowany w Giza? Czy mam rację?

Samuel:  Po co pytasz - dobrze rozumiesz. Sfinks towarzyszy na wszystkich tych planetach jak Aszun, jak planeta, która już nie istnieje, jak też na Atlantydzie, a teraz króluje w Giza. Tak, Andrzeju - jest to symbol, który włada we wszechświecie. Słucham.

Andrzej:  Jak dawno powstał pra-model Sfinksa? Czy w przybliżeniu możesz podać datę?

Samuel:  Gdzie Andrzeju, na której planecie?

Andrzej:  Czy powstał równocześnie na dwóch planetach, czy najpierw powstał na planecie, która już nie istnieje?

Samuel:  Pierwszą planetą, gdzie Sfinks był i jest, jest Aszun. Trudno mi powiedzieć czy to jest 20 tysięcy, może więcej lat, jak powstał Sfinks. Jest też Sfinks na Marsie Andrzeju.... także Sfinks króluje w kosmosie.

Andrzej:  Dlaczego to był lew? Czy to ma połączenie ze znakiem zodiaku?

Samuel:  Tak, symbol lwa jest znany we wszechświecie. Jest to siła, jest to moc, wielkość. Spójrz na to zwierzę, na jego potęgę, jaką posiada. Słucham.

Andrzej:  W takim razie rozumiem, że pra-model Sfinksa na Aszun nie miał głowy boga Olina, tylko głowę lwa?

Samuel:  Lwa Andrzeju.... lwa.

Andrzej:  I z taką głową został przeniesiony na Drugą Ziemię... nie przepraszam... do Atlantydy?

Samuel:  Tak, dokładnie tak. Na Atlantydzie był jeszcze w swojej świetlistej formie, czyli to był lew. Na planecie Olina też to był lew, ulubieniec boga. Słucham.

Andrzej:  Teraz jeszcze inny temat. Czy tak zwana "komnata wiedzy" z przepowiedni Edgara Casey, która ma się znajdować koło Sfinksa, czy to jest grobowiec Cheopsa, czy też jest jeszcze jakaś inna komnata?

Samuel:  Wiedzy? Czy to jest pytanie twoje, Andrzeju, ty to wymyśliłeś, czy też ktoś ci podsunął temat? Więc odpowiadam - koło Sfinksa, czyli koło świątyni znajduje się grobowiec wielkiego kapłana Juno, Andrzeju. To, o czym mówisz i tę wiedzę posiada kapłan. Kiedy byście się dostali do kapłana, co są już przebłyski, że jest tam grobowiec Faraona - ale nie Faraona, jest tam kapłan. Już kiedyś powiedziałem, po odkryciu grobu kapłana, wielkiego kapłana Juno - Juno wskaże wam grób Faraona. Tu jest racja to, co mówisz. Słucham.

Andrzej:  To pytanie, Samuelu, sam wymyśliłem, ponieważ czytam obecnie książkę autora, który się nazywa Robert Bauval i on właśnie pisze i o Sfinksie i o przepowiedni Edgara Casey i pisze o tej komnacie, że jest ona poszukiwana. I właśnie chciałem wiedzieć, czy ta przepowiednia Edgara Casey jest trafna?

Samuel:  Trafna, trafna Andrzeju. Miał przekaz o tym, że trzeba znaleźć komnatę lub Wielkiego Kapłana, budowniczego piramidy, Juno, Andrzeju.

Andrzej:  Rozumiem. Samuelu, w kontekście tego, co powiedziałeś na temat prób chciałem powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tego, co zrobił Robert. Wydaje mi się, że był bardzo ciężkiej próbie poddany i wydaje mi się, że przeszedł tę próbę bardzo dobrze.

Samuel:  Robert tak, Andrzeju - przeszedł, więc możesz jemu powiedzieć: "Witaj w naszych szeregach".

Andrzej:  Dziękuję, Samuelu, to w zasadzie, jeśli chodzi o moje pytania, to było wszystko, ale..

Samuel:  Ale co, Andrzeju...?

Andrzej:  Ale mam pytania od Barbary z Nowego Jorku. Jej energia nazywa się Barbara Parzoch. Czy mogę je zadać?

Samuel:  Jeśli będę mógł - odpowiem, a jeśli pytania będą, jak to powiedziałeś, poza mój rozum, to nie odpowiem. Słucham.

Andrzej:  Barbara pisze tak:
Barbara:  Czy możesz Samuelu powiedzieć coś na temat tak zwanych piramid Horusa, które skonstruowane zostały przez Haralda, ale na podstawie przekazów od istoty duchowej o imieniu Horus, który jak twierdzi, jest opiekunem Ziemi. Ciąg piramid Horusa - od najmniejszej 18 cm do największej 9 metrowej wystawiony został Pirenejach na linii leyline po to, aby na Ziemi powstały nowe wibracje i po to, aby Ziemia była stabilna. Czy rzeczywiście są tak korzystne dla nas i dla Ziemi?

Samuel:  Więc odpowiadam, Barbaro - witaj. Jakie ma znaczenie wybudowanie piramid Horusa i nie tylko, Barbaro. Wszędzie tam, gdzie są wybudowane piramidy lub inne - jak to można powiedzieć - stwory, tam jest energia, tam jest połączenie kanałowe z Marsem lub Drugą Ziemią lub też z Syriuszem. Są to tak zwane znaki, które mogą być widoczne dla tych, którzy mają połączenie z waszą Ziemią i moją też. Dlatego, Barbaro, tu masz rację, że są to połączenia energetyczne, gdyż wszędzie tam, gdzie znajdują się piramidy lub góry z płaskowyżem, tam jest energia, moc otwartych kanałów z kosmosem. Słucham.

Barbara:  Czy Horus to jest jedno z twoich imion Samuelu, czy imię istoty tobie podległej?

Samuel:  Horus jest istotą boską i nie jest mi podległy, Barbaro. Wszystkie istoty są podległe Bogu Najwyższemu. Nie mogę sobie przywłaszczyć takiej władzy i powiedzieć tobie, że ktokolwiek jest mi podległy. Nawet ty nie jesteś mi podległa. Mogę powiedzieć - możemy być na równym poziomie. Słucham.

Andrzej:  (w imieniu Barbary) To znaczy, że Horus nie jest twoim imieniem?

Samuel:  Nie, moje imię to Samuel - Barbaro. Moje prawdziwe imię nie jest ci do niczego potrzebne. Czy ty, Andrzeju, masz jeszcze pytania?

Andrzej:  Nie mam, dziękuję bardzo Samuelu i dziękuję za lekcję, którą odebrałem od ciebie.

Samuel:  A ty, Łucjo?

Łucja:  Chciałam spytać, czy ty masz jeszcze jakieś sugestie Samuelu, czy chciałbyś coś nam podpowiedzieć, coś ukierunkować?

Samuel:  Nie, nie muszę was kierunkować, Łucjo. Tyle coście już dostali ode mnie, tyle prób - bo też tak było, to mogę tylko powiedzieć: spokój, spokój i jeszcze raz spokój. Wszystko moi kochani idzie prawidłową drogą. Dziękuję za wysłuchanie, za wysłuchanie słów moich.