Kolejne sesje z Lucyną Łobos: Sesje 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, Sympozjum, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90




CHICAGO - PO SYMPOZJUM (33)




Seans chanelingu telepatycznego numer 33
Chicago, 23 marca 2004
Seans przeprowadzony z Lucyną Łobos
Uczestnicy: Lucyna Łobos, Barbara Choroszy, Ryszard Choroszy


Barbara  - Pytanie od Barbary Choroszy
Ryszard  - Pytanie od Ryszarda Choroszy
Samuel  - Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos

Samuel:  Witajcie, kochani, przy okrągłym stole, nie Rady Bogów, ale rady naszej. Dzisiaj usłyszałem, że się uchylam z obowiązku rozmowy. Otóż - nie uchylam się, byłem cały czas, ale chciałem sobie poobserwować wasze emocje, wasze zachowanie i teraz już doszedłem do wniosku, że czas najwyższy usiąść i sobie porozmawiać. A mamy o czym rozmawiać. W takim razie, ja Samuel, dla was już Enki, witam was dzisiaj i słucham. Nie będę wyznaczał kolejności, ot proszę - kto z was pierwszy? Ryszard, taki byłeś mocny dnia wczorajszego, więc zatem słucham ciebie.

Ryszard:  Nie będę już komentował tego, że wczoraj byłem.... taki wybryk... przepraszam... Wracając do Sympozjum naszego - chciałbym znać twoją opinię, Samuelu, na temat Sympozjum?

Samuel:  Gdyby to Sympozjum było niezadawalające, albo inaczej powiem, gdyby to Sympozjum nie poruszyło świata duchowego, to by to zdjęcie nie powstało. A tak macie odpowiedź poprzez to zdjęcie. Osobiście się ukazałem i to jest dowodem mojego i naszego uznania za to Sympozjum. To Sympozjum to był prezent i balsam dla mojej duszy do dalszego działania. Całe Sympozjum wypadło mało powiedziane - znakomicie. To było wydarzenie. Wydarzenie, które wcale nie ucichnie. To dopiero jest początek. Przez to Sympozjum w pewnym sensie otwarła się pierwsza brama. Drugą bramą - jak już wiecie - będzie Piramida. Ogrom pracy włożyliście w to dzieło, bo jest to dzieło. Dla nas to nie Sympozjum, dla nas jest to dzieło. Wiele razy zastanawialiście się, dlaczego? Dlaczego misja została przeniesiona właśnie z Polski do Chicago, na tę ziemię amerykańską. Ludzie są wszędzie i dobrzy i źli. I tak jak powiedziałaś Barbaro - tu nie chodzi o ilość, tylko o jakość. Nam wystarczy, żeby kilka osób tylko było w grupie i te kilka osób może iść do Piramidy. Na cóż nam cała rzesza krzyczących ludzi i mówiących jak to bardzo kochają. Czy ci wszyscy, którzy tak mocno i głośno krzyczą wyznając miłość, czy oni nie wiedzą o tym, że my widzimy serca? Dlaczego tutaj dzisiaj się zebraliśmy w tym takim bardzo ścisłym gronie? Po to, żeby poustalać fakty na dalszą drogę, na dalszą pracę. Barbaro, Ryszardzie, teraz, kiedy już kończę te słowa wstępu powiem waszym ziemskim językiem - dziękuję. Dziękuję za to wydarzenie. teraz słucham, Ryszard, ciebie dalej.

Ryszard:  Dziękuję, Samuelu, i cieszę się ogromnie z tego, co wydarzyło się w tamtym tygodniu, bo prawdę mówiąc przeżywałem bardzo i zależało mi bardzo, aby to wyszło jak najlepiej. Dlatego dziękuję ci za ocenę. To było dzieło, tak. No cóż - jakie plany na przyszłość w takim razie? Co powinniśmy robić, w jakim kierunku powinniśmy iść dalej?

Samuel:  Wiesz dobrze, Ryszardzie - jest jeden kierunek. Ten kierunek już jest wam znany, czyli brama druga - Piramida. Nie będę wam zakreślał innych terenów, bo nie ma to znaczenia. Brama druga - to jest najważniejsze i to woła na alarm. Jesteście już istotami, które widzą i słyszą. Wydarzenia się toczą jak kołem - jedno po drugim - i to te wydarzenia tragiczne. Jeszcze trochę, a ludzie będą z przerażeniem patrzeć, ale dalej będą ślepi, nie będą widzieć. Kochani moi, przecież my, jako istoty duchowe naprawdę nie chcemy, żeby ludzie zostali usunięci z Ziemi. Uratujemy, uratujemy wybranych, ale tych wybranych będzie naprawdę mało. Droga do Piramidy, jak już wiecie, też nie jest usłana różami. Drogę do Piramidy otworzy - nie całkowicie, ale już po części utoruje drogę - Ślęża. Ślęża, gdzie niebawem będziemy wchodzić. To będzie potwierdzenie faktów historycznych, a dostaniemy do historii, i to jakiej historii. Wtedy zacznie się robić głośno. Wiadomo, że tu wasza trójka może zdziałać dużo, ale - jak to Barbaro często mówisz - te zakute łby potrzebują faktów i to namacalnych, naukowych. Więc dajemy tym zakutym łbom fakty naukowe, które są tam, na Ślęży. Postaramy się o takie fakty, że co niektórzy o mało nie dostaną zawałów serca. Słucham, kto teraz?

Ryszard:  Tak, to może jeszcze ja. Ostatnim razem już nie było czasu na to, żebym zadał pytanie. Dzisiaj, jeżeli można, chodzi konkretnie o mnie, bo już Basia wie skąd pochodzi, całą tą swoją drogę otrzymała. Ja też bym chciał wiedzieć, jeżeli można?

Samuel:  Można...

Ryszard:  Przyszedł czas...

Samuel:  Przyszedł. Mówisz prawdę, przyszedł czas. I Barbaro, ta kaseta, która tutaj dzisiaj się kręci, niech będzie dla ciebie dowodem i tą tak zwaną smyczą, bo kiedy Ryszard będzie próbował się uwolnić, to mu włączysz kasetę. Teraz, Ryszardzie, słuchaj. Byłeś na Ziemi nie bezpośrednio, bo bym skłamał. Czasy budowy Piramidy nie są tobie obce. Bezpośrednio nie uczestniczyłeś przy budowie. Wiadomo, że przy budowie musi być całe zaplecze. Ty, Ryszardzie - można ciebie byłoby nazwać - mechanikiem pokładowym, czyli cały czas byłeś na bazie poza ziemskim Księżycem, czyli na Małym Księżycu. Wiadomo, pojazdy, które wracały na bazę, trzeba było dokonać przeglądu lub drobnych napraw. Było to bardzo, ale to bardzo odpowiedzialne stanowisko, gdyż w twoich rękach i w rękach innych, mówi się mechaników, spoczywał obowiązek sprawności pojazdów. Często też po zaopatrzenie lataliście na Marsa, ale na Ziemi nie byłeś. Oczywiście komputery tak zwane, z monitorami, już wtedy nie były czymś nowym. Poprzez te monitory obserwowaliście budowę. Dlatego na bieżąco śledziłeś. Tak, że Ryszardzie, powiedzmy, słabość twoja do pojazdów nie jest bezpodstawna. To coś zostało z tamtych czasów. Także w prostej linii Ryszardzie jesteś istotą z Oriona. Potem już nie wracałeś, gdyż swoje zadanie wypełniłeś. Powiedziałeś tylko Radzie i nie tylko ty, gdyż właściwie wszyscy, którzy brali udział w budowie Piramidy powiedzieli - będą wracać na Ziemię, przyjmować ciało ludzkie i pomagać w dziele końcowym, czyli już oczyszczania Ziemi.
Ryszardzie, jeszcze jedną rzecz tutaj wyjaśnię. Istoty, które rodzą się na Ziemi, a pochodzą właśnie z Oriona, przyjmują te same nawyki, przypadłości, co ziemskie istoty. Dlatego jeśli nawet w danej chwili jest tobie wstyd za swoje postępowanie, to wszyscy to mają. Przyjęliście ciało ludzkie i to wszystko z tym związane. Nie chciałem tobie mówić tego roku ubiegłego, bo jeszcze nie byłeś gotowy na to. Nie byłbyś w stanie udźwignąć tej wiadomości. Teraz Ryszardzie już doszedłem do wniosku, że można tobie powiedzieć i można od ciebie wymagać pracy, bo teraz już jesteś gotowy na taką wiadomość. Słucham.

Ryszard:  Dziękuję, Panie, dziękuję.

Samuel:  I jeszcze jedna już uwaga, Ryszardzie. Niech jeszcze raz usłyszę słowo: "Panie" - jestem waszym przyjacielem. Mów mi Samuelu, mów mi "Przyjacielu Enki". "Panie" możesz tylko mówić do Boga. Nie do mnie, Ryszardzie. Słucham.

Ryszard:  Dziękuję za sprostowanie, dziękuję, kochany Samuelu.

Samuel:  Już inaczej... Barbaro, słucham.

Barbara:  Witam, Samuelu, dziękuję, że obdarzyłeś mnie takim zaufaniem i myślę, że zrobiliśmy wszystko, co było w mocy, aczkolwiek nie do końca jestem zadowolona. Mogło być lepiej. Samuelu, mam taki plan gotowy na dalsze działanie, bo tak, mimo wszystko jesteśmy na tyle usatysfakcjonowani, że możemy finansowo podjąć dalsze działania. Tak jak była mowa o około 30 tysiącach na wyprawę na Egipt, to jest. Na Ślężę pieniądze są, są pieniądze również na wysłanie Roberta do Hollywood, żeby przecierał szlaki na zrobienie filmu, ponieważ tam jest droga otwarta i dopilnuję tego, żeby to się stało jak najszybciej i do paru własnymi środkami już jesteśmy w stanie się zebrać i pojechać.

Samuel:  Tyle wszystkiego, może po kolei. Zaczniemy, od czego - od Ślęży. Tam już zbyt dużych nakładów finansowych nie trzeba. Ci, co mieli otrzymać zapłaty, otrzymali. Wskazane jest miejsce, więc teraz tylko trzeba kopać. Trzeba się tylko wywiązać z danego obowiązku, jaki to był obiecany księdzu. Dalej, drugie pytanie. Wyjazd do Egiptu i badania georadarowe, szukanie Labiryntu. Patrick jest trochę zadufanym naukowcem, dodatkowo z klapkami na oczach. I warunek, warunek będzie taki, (bo na całe badania georadarowe pieniędzy nie wystarczy) - on jak ćma, która leci do ognia widzi tylko i wyłącznie Labirynty. Nieważne są dla niego piramidy i jeszcze nie docierają do niego słowa, że trzeba przebadać odcinek, o którym była mowa. To nie Lucyna ten odcinek wskazała, ale ja, i nie będzie się podważało mojego słowa, bo to godzi nie w Lucynę, ale we mnie. Na badania, które wskazał Patrick, ja nie wyrażam zgody z prostego powodu. Jest to obłożone ogromnymi kosztami i czasochłonne. Chce się dostać do Labiryntu przez piramidę. Tak mówi naukowiec, który posiada rozum tylko na tyle, na ile się czymś zajmuje. Więc kiedy ukażemy fakty, wtedy Patrickowi - nie będziesz prosić, wręcz nakażesz podporządkować się innym zaleceniom i badania będą przeprowadzone na innym odcinku, tam, gdzie będzie najłatwiej. Tyle mogę powiedzieć. Wyprawa do Peru - o tym wspomniałaś - to dopiero w trzeciej kolejności, nie pierwszej. I też Barbaro nie daj się zwieść podszeptom, że "dobrze by było". Ja na razie na wyjazd do Peru do szamanów, a zwłaszcza do Severiano, nie wyrażam zgody. Słucham dalej.

Barbara:  Jest jeszcze czwarty pomysł, czyli to jest Hollywood i robienie filmu, przecieranie szlaków przez Roberta.

Samuel:  Przetrzeć szlak może, ale i temu człowiekowi, Robertowi powiem. I tutaj będę mówił o różnych zwierzętach, ptakach, to, co obserwowałem. Barbaro, tak naprawdę przez ten cały czas, kiedy byliście wszyscy, to nie myśl sobie, że nad wami nie było kontroli. Jeżeli nie ja osobiście, ale przecież ja mam zwiadowców i każde wasze posunięcie było kontrolowane. Inaczej się zachowywał Robert, kiedy przyleciał, był ujmujący, był skromny, taki ciepły. Po Sympozjum ten Robert puszył się jak paw pokazując swoje piękne, kolorowe piórka. Więc Barbaro miej baczenie, bo kiedy my zaczniemy jemu te piórka wyrywać, to … (śmiech grupy). Przepraszam, ale ja też posiadam poczucie humoru. Więc Barbaro, jeśli Robert ma przetrzeć szlaki, to nie tylko dla siebie, ale dla misji. On uważa, że tylko jest ważne to, co on stwierdził, to, co on zbadał. A pytam się - gdzie przy tym wszystkim jest misja?

Barbara:  Samuelu, ja to wiem, z tym, że pojedzie do ludzi, którzy bardzo lubią takie osoby jak Robert i on tam pootwiera pewne drogi, bo zapotrzebowanie na tego typu scenariusze jest ogromne. Będziemy tu z Ryszardem trzymać rękę na pulsie...

Samuel:  Dobrze, w takim razie oprócz pulsu, Barbaro, ma dostać wytyczne, bo może jechać, ale dalej za Robertem pojedzie zwiadowca. Niestety, to było cudowne dla nas, ujmujące było faktem. Ale pewne fakty nam się nie podobały. To, że Robert miał pokazane światła jest faktem i tylko czekaliśmy na to, kiedy ten przypadkowy fotograf się odezwie, żeby pokazać zdjęcie, na którym są już fakty niezbite, że my nie jesteśmy tylko kulami, czy trójkątami, ale posiadamy ciała. Posiadamy takie ciała, jakie są potrzebne na danej planecie. I to zdjęcie dopiero obiegnie świat. Słucham.

Barbara:  Tak właśnie a propos tych świateł, tych energii, które w pięknych kolorach się ujawniły na zdjęciach, ja widzę od bardzo dawna takie... tylko to są fragmenty tych całych spiral, które są. One są przezroczyste... Jak ja mam to traktować? Cały czas one są.

Samuel:  Cały czas też są energie przy tobie. Często też widzisz kolory, które się tobie przedstawiają, piękne kolory tęczy. Są różne sposoby i ujawniania się i pokazywania. Tak, że żadna ziemska istota nie będzie narzucała, jaką to formę mają mieć istoty duchowe. Istoty ludzkie są jak pyłki we wszechświecie, a pycha w takiej istocie jest tak wielka, że gdyby tak tą pychę zamienić na inną energię, energię miłości i jeszcze gdyby tak tę energię wysyłać w kosmos, to ręczę wam - w zespół z Orionem mamy 50% pracy mniej na Ziemi. Ale dobrze wiecie tutaj wszyscy, że tak się nie stanie i oczyszczanie będzie. Teraz mogę jeszcze coś ujawnić. Kiedy się otrze o Ziemię ogon owej planety, o której wspomniałem, zniszczenia ona dokona ogromnego, czyli bardzo ucierpi na tym sama matka Ziemia. A my byśmy chcieli uszanować matkę Ziemię i nie dawać jej tyle bolesnych ran. Oczyszczanie będzie. Uruchomienie energii energomagnetycznej wokół Ziemi zabezpieczy Ziemię, żeby matka Ziemia najmniej ucierpiała i żeby te istoty wybrane drogą selekcji - mocne słowo, ale tych słów mocnych będę teraz używał coraz to więcej. Był czas proszenia, teraz już będę nie prosił, ale mówił. Przecież wybrane osoby wraz z rodzinami nie mogą cierpieć z powodu tych kataklizmów, które mają nastąpić po tym przeleceniu tej planety. Dlatego to chcę uruchomić tę osłonę, aby istoty wybrane w łagodny sposób mogły przejść do nowego porządku na Ziemi, a cała reszta będzie oczyszczana, usuwana z Ziemi. Słucham.

Barbara:  Czy jest możliwe Samuelu, żeby ta planeta przed rokiem 2012 znalazła się blisko Ziemi, czy to będzie po roku 2012?

Samuel:  Może być wahanie, ale nieduże. Rok, dwa - nie więcej. Możliwe jest, że zgodnie z nauką, z badaniami zetknie się w roku 012, a może być tak, że jeszcze są wahania w obliczeniu i będzie za rok dwa, ale to są tylko te niewielkie pomyłki w obliczeniach. To, co jeszcze mogę powiedzieć, czego nie mówią naukowcy. Wiedzą, że leci i to już wiedzą wszyscy. Jest taki projekt naukowców Pentagonu, NASA i jeszcze innych baz naukowych, wojskowych, żeby w kierunku tej planety wysłać rakiety i planetę rozwalić. Ale to nie jest takie proste, gdyż planeta zmienia kierunek i nie leci prosto po swojej orbicie tylko ma odchylenia. Każdego dnia zmienia kierunek. Na tej zasadzie: "A spróbujcie mnie złapać".

Barbara:  Ale jak to się dzieje? To ciekawe... Czy to jest specjalne działanie? Celowe?

Samuel:  To jest system tej planety, poruszać się niczym piłka. Przecież na planecie pomiędzy Jowiszem a Marsem żyły istoty ludzkie o bardzo wysokiej cywilizacji. Według tamtych cywilizacji wy jesteście jeszcze w powijakach i oni nie potrafili uchwycić tej piłeczki, która to zmierzała w ich kierunku, a co dopiero ludzie na tym poziomie rozwoju. Nauka o tym wie, ale nie chcą siać przerażenia. Naukowcy mówią, że są w stanie rozbić planetę i te kawałki, które trafią do atmosfery ziemskiej spalą się i wszystko będzie dobrze. Czary mary i wszystko się zakończy dobrze. Bzdurą jest to ogromną, bo prawda jest taka jak powiedziałem. Ta piłeczka sobie tak podskakuje i zmienia kierunek. Słucham.

Barbara:  Wspomniałeś Samuelu o Pentagonie. Czy dobrym pomysłem byłoby napisać oczywiście krótką informację, bo w całości nikt naszej misji nie pojmie, ale o samym procesie zabezpieczenia planety Ziemia na nadchodzące zmiany geomagnetyczne i zbliżającej się planety? Czy tym dotrzeć do tych naukowców Pentagonu i wysłać te informacje byłoby dobrym pomysłem?

Samuel:  Na tym poziomie rozwoju ci naukowcy już zaczynają myśleć. Uczeni w Pentagonie, tak jak już sama przeczytałaś, zaczynają już podawać informacje. Są tak zwane przecieki. Oczywiście wszystko to, co jest związane z lotem planety i to, co wiesz i to, co powiedziałem nawet dzisiaj, to, że nie sama planeta uderzy, tylko zahaczy ogonem, to, że jest wielkie prawdopodobieństwo, że ogon zamiecie w rejonie bieguna północnego, albo zamiecie na oceanie - na jedno wychodzi. Czy tu zamiecie, czy biegun północny, skutki będą tragiczne. To powiedz, co mówiłem przed chwilą, że jest zamiar wypuścić w kierunku owej planety rakiety z bombami, ale wiedzą doskonale, że to nie da się zrobić, gdyż planeta owa zmienia kierunek. Każdego dnia pod innym kątem leci w kierunku Ziemi. To wszystko możesz powiedzieć, napisać. Słucham.

Barbara:  Na razie żadne pytanie mi się nie nasuwa. Będziemy wykonywać to, co mamy wykonywać...

Ryszard:  Ja mam pytanie, bo jestem w szoku, gdyż dowiedziałem się, że mam zdolności mechaniczne... Tego nie mogę rozgryźć... Bo mam artystyczne też, te moje zdolności teraz... komediowe...

Samuel:  A takich, Ryszardzie, to wtedy tam nie miałeś... żadnych uzdolnień artystycznych z tego, co mi podpowiada Oliwier. Nie znałeś tego człowieka, istotę, kosmonautę, budowniczego, który to przybywał na Ziemię...

Ryszard:  Oliwiera?

Samuel: Oliwiera Ryszardzie, Oliwiera. Jeśli już, to na Drugiej Ziemi uzdolnienia istot ludzkich są wszechmogące i wielorakie. Tam najprawdopodobniej, musiałbym się zgłębić, ale z stamtąd przyniosłeś tutaj te swoje uzdolnienia artystyczne. Słucham.

Ryszard:  No dziękuję ci, naprawdę to jest... no coś pięknego to, co dowiedziałem się.

Samuel:  Pamiętaj, Ryszardzie - jest takie powiedzenie, nie wasze ziemskie. To powiedzenie jest istot z Oriona. "Kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się nauczyciel". Tak, że Ryszardzie, uczniu nasz, jesteś gotowy. Ryszardzie, teraz użyczysz nam swojej ręki. Będziemy pisać scenariusz. Nie ty sam, ale będziemy pisać. Tak już zostało uzgodnione. Czy jeszcze coś, moje dziatki?

Ryszard:  Dziękuję ci, przyjacielu, bardzo ci dziękuję. Ta ręka już jest gotowa... To powiem szczerze. Jeszcze mi to kilka dni weźmie, w pracy muszę zobaczyć, co zrobię i zabieram się za robotę. To ci obiecuję tutaj... Ja ci obiecuję to...

Samuel:  A ja, Ryszardzie słyszę i trzymam ciebie za słowo. Barbaro?

Barbara:  To wystarczy dla mnie, Samuelu, ja dziękuję ogromnie.

Ryszard:  Dziękuję również... bardzo dziękuję.

Samuel:  To i ja wam dziękuję, moje dziatki, za wysłuchanie tych kilku słów moich.