Kolejne sesje z Lucyną Łobos: Sesje 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, Sympozjum, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90




MISJA SOBÓTKA I INNE (25)



Seans chanelingu telepatycznego numer 25
Wrocław, 7 stycznia 2004
Seans przeprowadzony z Lucyną Łobos
Uczestnicy: Lucyna Łobos, Łucja Szajda

Łucja: -  Pytanie od Łucji
Barbara: -  Pytanie do Samuela od Barbary Choroszy zadane przez Łucję
Andrzej: -  Pytanie do Samuela od Andrzeja Wójcikiewicza zadane przez Łucję
Samuel: -  Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos.

Samuel:  Zatem, żeby nie tracić czasu, będziemy zaczynać. Witajcie wszyscy, którzy te pytania opracowali. I ty witaj, Łucjo, i ty witaj, Lucyno. Zaczniemy od Barbary. Witaj, Barbaro, i słucham twoich pytań.

Łucja:  Witaj, Samuelu. Ja w imieniu Barbary przekazuję właśnie pytania i oto pierwsze pytanie od Basi.
Barbara:  Skąd się wzięli polscy górale? To pytanie się wzięło stąd, że polonia amerykańska i też górale nie tylko w Polsce się zastanawiają, jakie to są źródła i nie bardzo mogą dojść, skąd się oni wzięli.

Samuel:  I słusznie, Barbaro, że ciężko jest dojść, jakie źródło, czy też, jakie pochodzenie mają górale, czyli - inaczej mówiąc - ludzie gór. Otóż tutaj musimy się cofnąć do czasów, kiedy to jeszcze funkcjonowała lub była planeta pomiędzy Jowiszem a Marsem. Była to planeta doskonała, nie taka, jak Ziemia. Prawie połowa planety to były tereny górzyste. Druga połowa to jeziora i użytki rolne, tak, że ludzi, którzy zamieszkiwali góry było ogrom. Kiedy już zapadła decyzja ewakuacji, to wiadomo - ludzie gór chcieli na Ziemi znaleźć się tam, gdzie są góry, gdyż jak już wiesz, Barbaro, kto raz się zakochał w górach, to już będzie kochał całe życie. A inaczej - kiedy się ma w genach tę miłość, to się to przekazuje. Otóż dalej mówię - istoty z tamtej planety przesiedlały się na Ziemię. Atlantyda - wyspa to nie tylko niziny. Były też i tereny górzyste. Zatem wszyscy ci górale, tak jak to Barbara nazwała, zostali rozlokowani na Atlantydzie, Barbaro. Właśnie na Atlantydzie. Część też istot ludzkich została rozwieziona w różne tereny Ziemi, ale tam gdzie są góry. Wszędzie oni nazywali się "ludźmi gór". Jest dalej coś takiego wśród ludzi gór, że kiedy nawet umrze, czyli inaczej - pozbędzie się powłoki, to dalej ma zachowaną świadomość i kiedy schodzi na Ziemię, to schodzi tam, gdzie są góry, czyli dalej zostaje istotą ludzką, ale tą, która umiłowała góry. I tak sobie przekazują poprzez tysiąclecia miłość do gór ludzie gór. Jeszcze raz powtarzam - ich korzenie, ludzi gór, sięgają do tych właśnie czasów z przesiedlenia i w większości - Atlantyda. Wspólnie ich łączy miłość - miłość do gór. Miłość tę przenoszą przy każdym wcieleniu i obojętnie, w którym zakątku Ziemi się znajdują ludzie gór, łączy ich jedność, jacy oni są. I to też na pewno jest bardzo istotne. Są to ludzie o wielkim sercu, chociaż na pozór wydawać by się mogło, że są oschli, zimni, nieprzystępni, ale jest to tylko pozór. Wewnątrz jest ogromne serce i kiedy zwrócisz się o pomoc do człowieka gór, górala - nie odmówi. Będzie krzyczał, ale nie odmówi. I tak jest na całym świecie, to łączy wszystkich ludzi gór - serce. Wielkie serce. Nawet, kiedy nie potrafią się porozumiewać tym samym językiem, to kiedy intuicyjnie drugi człowiek wyczuje górala, wtedy na poziomie podświadomości się rozumieją, bardzo się jednoczą ze sobą. Co dalej, co mogę stwierdzić i co jest zapisane w ich genach? Jako ludzie są bardzo mocni fizycznie i psychicznie, i właśnie to ludzie gór mają największą szansę, Barbaro, na przeżycie w tym wielkim dziele oczyszczania. Wydawać by się mogło, kiedy będziesz słuchać kasety - jak to? W czym oni są lepsi? Lepsi są Barbaro, bo ludzi gór jednoczy miłość. Nieważny jest kolor skóry, nieważny jest język, nieważne jest pochodzenie, majątek. Są jedną wielką rodziną, właśnie ludzie gór, czego nie ma w rasie białej. Dlatego to, Barbaro, mogę powiedzieć z czystym sumieniem - ludzie gór z całego świata mają największą szansę przeżycia, kiedy będzie oczyszczanie. Teraz słucham - myślę, że jeszcze będziemy uzupełniać to pytanie podczas naszej dalszej rozmowy. Słucham.

Barbara:  I pytanie, Samuelu, które wiąże się, chociaż częściowo odpowiedziałeś na nie - mianowicie, czy mają górale jakieś posłannictwo, misję?

Samuel:  Oczywiście, chociaż są tego nieświadomi, to od ludzi gór na całym świecie inne rasy powinny się uczyć. Uczyć, jak żyć w jedności, uczyć się miłości względem drugiego człowieka. Miłości teraz nie ma, ale przyjrzyjcie się ludziom gór, czyli góralom. Tam zobaczycie miłość i tą miłością oni potrafią obdzielać. I oby tak się stało, Barbaro, żeby ludzie gór z całego świata mogli się zjednoczyć i tą silną energią miłości próbować was ochronić. Słucham.

Barbara:  Teraz pytanie odnośnie Polski. Od kiedy naprawdę datuje się historia Polaków? Czy jest możliwe to do określenia?

Samuel:  Trudne, raczej trudne, Barbaro. Tutaj bardziej bym się mógł pokusić nazwać Polaków - Słowakami. Tutaj by się już datowało określenie na ten czas, kiedy to z Atlantydy przesiedlali ludzi w głąb Ziemi i część ludzi, właśnie tej rasy białej, została przesiedlona do Europy. Spora część została ulokowana w Słowacji i tak naprawdę to Polacy wywodzą się ze Słowaków. Lata... Mam podać lata. To będzie od Ryby, dwanaście tysięcy lat temu pojawili się na terenach Słowacji i Polski. Słucham.

Barbara:  Czy prapolski język ma jakieś związek ze staroegipskim i czy kluczem do naszej mowy jest wedo-sanskrypt?

Samuel:  Jasne, Barbaro, gdyż wszyscy jesteście jedną wielką rodziną. Przecież z prostej linii pochodzicie z Atlantydy. To właśnie z Atlantydy ludzie zostali rozwiezieni po całej Ziemi i język obowiązywał, z tego, co mam podpowiadane, staroegipski, taki, jaki obowiązywał na Atlantydzie. Dopiero z latami zaczęto mówić innymi językami. Słucham.

Barbara:  Czy jest związek między biblijną Laszą a Lachami?

Samuel:  Spróbuj to wyrazić jaśniej, bo kiedy medium nie zrozumie pytania - nie przekaże, a tutaj w umyśle medium Lucyny powstał zamęt. Słucham.

Łucja:  Trudno mi coś więcej powiedzieć, bo to jest pytanie od Basi. W Biblii widocznie jest... na pewno jest Lasza, postać, ale ja nie znam postaci Lasza... i Lachy... jako chyba ród, od których kiedyś wywodzono Polaków, nazwano kiedyś Polaków Lachami. Czy jest jakiś związek między... właśnie... Lachami zamieszkującymi tereny Polski obecnej, a biblijną Laszą? Nic więcej mi się nie kojarzy.

Samuel:  Spróbujemy wybrnąć z tego pytania. Częściowo je odebrałem poprzez umysł Lucyny. Myślisz o tych trzech mężach...

Łucja:  ... Tak

Samuel:  ... Którzy to się rozjechali: Lech, Czech i Rus. Czy ci trzej mężowie?.. Kim oni byli i jaki jest to związek? Otóż trzej mężowie akurat, Barbaro, nie pochodzili z żadnej ani wyspy, ani planety. Trzeba było już robić w pewnym sensie porządek lub uczłowieczać ludzi, gdyż, kiedy wpuścisz ludzi w las, to po pewnym czasie dziczeją. Taka jest prawda. Trzej mężowie pojawili się nagle. Nikt z tego ludu, którzy zamieszkiwali tamte tereny, czyli lasy, gdyż wszechobecnie szumiały lasy... Otóż ci trzej mężowie to byli, Barbaro, aniołowie. Aniołowie odziani w ludzką materię. To oni mieli na celu zapoczątkować właśnie te kraje: Słowację, Lech - Polskę, Rus - Rosję i tam mieli tworzyć kraje. Tak się też stało. Mężowie ci zorganizowali osady, byli nauczycielami i nic poza tym. Uważani byli za mędrców, nawet przez lud traktowani jak królowie. Kiedy spełnili swoją misję, po prostu zostali zabrani z powrotem tam, gdzie ich miejsce, czyli w zaświaty. Słucham.

Barbara:  Jak będzie wyglądała pomoc istot duchowych po otwarciu Piramidy Cheopsa?

Samuel:  Piramida Barbaro już jest otwarta. Na pewno miałaś na myśli, jak będzie wyglądała pomoc po otwarciu, ale grobowca. Otóż nauka nie mówi wszystkiego. Ja już wspominałem o zabezpieczeniu energomagnetycznym i to urządzenie znajduje się w Piramidzie i to urządzenie zabezpiecza też grobowiec. Kiedy wtargnie się do grobowca poprzez niepowołane osoby... no cóż. Mogę tylko powiedzieć - nie będzie to klątwa tak, jak to mówią ludzie, ale będzie to najzwyklejsze napromieniowanie i ludzie będą umierać. Wszyscy, ale to dokładnie wszyscy, którzy będą uczestnikami tego otwarcia grobowca. Dlatego to tak istotne jest i tak bardzo istotom z Drugiej Ziemi zależy na tym, żeby grobowiec został otwarty przez wybrane do tego celu osoby. A potem już cały ceremoniał musi być wykonany wedle naszego polecenia. Od tego nie odstąpimy. Słucham.

Łucja:  To, Samuelu, wygląda, jakby to zabezpieczenie miało charakter reaktora atomowego, czy coś w tym rodzaju?

Samuel:  A nazwij sobie to jak się tobie podoba, ale istoty ludzkie nie przechytrzą ani nas, ani istot z Oriona. To ma być wykonane. Słucham.

Barbara:  Jaka jest twoja opinia, Samuelu, na temat tak obsesyjnie wysyłanych teraz sond kosmicznych na Marsa? Sława uzupełnia, że z ostatnich wiadomości wynika, że jedna sonda wylądowała już na Marsie. Czego możemy się spodziewać? Czy będzie podana prawda o tym, co będzie fotografowane? Jaki jest faktyczny cel wysyłania tych sond?

Samuel:  Już mówiłem, ale się powtórzę, bo albo chcecie mnie sprawdzić, albo też uzupełnić wiadomości. Jaki cel jest teraz takiego obsesyjnego wysyłania sond na Marsa przez NASA? Oczywisty, Barbaro - kolonizacja Marsa. Tamta sonda, która została przez istoty, które tam mają bazę, zniszczona, bo tak się też stało. Robot - sonda zbliżyła się na niebezpieczną odległość od bazy, więc pozwolono zrobić tylko kilka zdjęć, następnie sonda została, mówiąc delikatnie, unieszkodliwiona. Otóż NASA tego nie opublikowała. Pokazali tylko to, co chcieli pokazać. Oczywiście pokazali awarię sondy - w niezrozumiały sposób to się stało. Nie potrafili tego wytłumaczyć, jakie siły zadziałały, że sonda została zniszczona... Te zdjęcia zostały przekazane ludziom. Zdjęcia tylko powierzchowne, nie bazę, ale dające do myślenia, że te zdjęcia i te obrazy, które zostały pokazane, nie mogły być wykonane przez naturę, ale mogły być wykonane tylko przez ludzką rękę. Co mają na celu i co chce osiągnąć NASA? Oczywiście ludzie nie są w dzisiejszych czasach ułomni umysłowo. Już domyślają się, że jest tam baza i to baza aktywna - ale czyja? Kto tam zamieszkuje i skąd też przyleciał? Chcą następną sondę wypuścić już taką, która będzie posiadała broń i wystrzelić rakietę właśnie w tym miejscu, gdzie zostało pokazane zdjęcie... Jakżesz prymitywne są istoty ludzkie, kiedy myślą, że uda się to zrobić? Sonda oczywiście wyląduje i na tym będzie koniec. Skierowana zostanie w zupełnie innym kierunku i zniszczona. To się stanie. Oczywiście NASA pokaże zupełnie inny obraz, ale co za tym idzie polecą następne już sondy i będą dalej próbować zniszczyć to, co zostało pokazane. Nie uda się, Barbaro, ani zaatakować baz, ani skolonizować Marsa.. Jeśli istoty ludzkie zmienią sposób myślenia i zechcą dojść do porozumienia z tymi istotami, które bazę mają na Marsie, to wtedy można mówić o negocjacji, ale na tym poziomie wojennym nic się nie da zrobić. Topora wojennego względem istot czy to z Syriusza, czy to z Oriona, wbić się nie da. Istoty ludzkie wobec tamtych istot Barbaro, są zbyt prymitywne. Słucham.

Łucja:  To są wszystkie pytania od Barbary i Sławy. Przekazuję jeszcze piękne dzięki, Samuelu, w imieniu Basi i Sławy za twoją obecność i ich życiu, za opiekę i sprawianie tylu miłych niespodzianek, obdarzanie nagrodami. Szczególnie Sława dziękuje i Basia, że tak było w Konsulacie. Sława przekazuje też całą miłość, przyrzeczenie działania na rzecz misji również od Wiesława Kolasińskiego z podziękowaniem za odczuwaną opiekę.

Samuel  Miło słyszeć słowa "Dziękuję", a jeszcze milej się słyszy to, że moi współpracownicy dzielnie się spisują, gdyż moi kochani, moje jaskółeczki - ja jestem jeden, ale mam moc współpracowników i to oni czuwają nad wami. Czuwają nad waszym bezpieczeństwem, pomagają w trudnych sytuacjach i w rozwiązywaniu przeróżnych kłopotów. Potem jest oczywiście zdawana relacja mnie. Jeśli coś przerasta możliwości moich, powiedzmy, pracowników - wtedy ja wkraczam do akcji, ale tak naprawdę, to cieszę się, że moi pracownicy dzielnie wywiązują się z nałożonych obowiązków. Ale Sławo, Barbaro, Wiesławie - obiecuję wam uroczyście. Kiedy grupa się znajdzie w Chicago, będę osobiście i naprawdę będę odczuwalny To mogę wam zaręczyć. Słucham.

Łucja:  Samuelu, jeśli pozwolisz, to teraz pytania od Andrzeja Wójcikiewicza, które również przesłał. Czy mogę odczytać?

Samuel:  A mam inne wyjście Łucjo? Słucham.

Łucja: Dotyczą one misji Ślęża. Okazuje się, że Robert i Joanna przygotowują wyprawę na Ślężę pod koniec stycznia, pod koniec tego miesiąca i w związku z tym Andrzej pyta.
Andrzej:  W momencie kopania w wyznaczonym przez Lucynę miejscu w kościółku - jak głęboko trzeba kopać, aby dokopać się do wejścia do tunelu? Jest to bardzo ważne pytanie, gdyż mniej więcej musimy wiedzieć jak głęboko jest to wejście, bo jeśli jest to więcej niż 5 metrów, to potrzebne są specjalne zabezpieczenia i to przedłuża i utrudnia pracę.

Samuel:  Witaj Andrzeju. Mam powiedzieć, ile. Myślę, Andrzeju, że zmieścimy się w tych rygorystycznych, bzdurnych waszych przepisach i nie będzie 5 metrów. Tak, że śpij spokojnie i niech snu z powiek nie spędza ten problem ani Robertowi, ani Joannie. Są w gorącej wodzie kompani oboje. Ty już wiele, Andrzeju, przeszedłeś, więc na sprawę - nazwałem to "Misją Sobótka" i czy się tobie to podoba, czy nie, tak też zostanie. Kopać będziemy na górze Ślęża, ale nasza misja, to misja Sobótka. Otóż Andrzeju - wszystko, ale to wszystko ma być dopracowane przez was do perfekcji i dopiero wtedy wchodzimy. Wchodzimy oczywiście przez kościółek i niekoniecznie przez to miejsce, które było wskazane przez Lucynę. Są tam korytarze, gdzie troszeczkę łatwiej to będzie sforsować. Tam, gdzie wskazała Lucyna, jest oczywiście wejście, ale trzeba będzie - inaczej mówiąc, jak mówi górnik - fedrować. Usuwać te warstwy kamieni i ziemi. Przecież ci, co zacierali ślady nie byli głupcami, Andrzeju, i nie zostawili tylko płytkiej płyty. Zasypali całe wejście, więc sporo jest do usuwania. Jeszcze raz powtarzam - trzeba po raz drugi sprawdzić i wybierzemy najbardziej dogodne miejsce, gdzie można będzie wejść. Jest następne wejście w miarę i bezpieczne i łatwe. To przy tej takiej... mównicy. I nie wiem inaczej jak to się mówi. To takie, co jest rozwalające się... Podobno nazywacie to amboną. Kiedy tam staniesz pomiędzy ołtarzem a tą mównicą poczujesz powiew powietrza, czyli powietrze będzie wiało od podłogi, czyli od tej posadzki. Tam Lucyna nie sprawdzała. Tam jeszcze jest jedno wejście i w miarę łatwe. Dlatego uważam, że zanim wbijemy pierwszą łopatę, zdejmiemy pierwsze płyty - jeszcze raz sprawdzimy. Dlatego, czy to będzie 29 stycznia? Może być i na początku lutego. Chodzi tylko o to, żeby najłatwiej i najszybciej wejść do lochów. Słucham.

Łucja:  Czyli proponujesz, Samuelu, jak rozumiem, znalezienie nowego, łatwiejszego wejścia. Czy trzeba z tym poczekać na Andrzeja, aż wróci do Polski? Kto miałby oprócz Lucyny brać udział? Czy Robert, pani Anna? Co sugerujesz?

Samuel:  Grupa się utworzyła, przecież Andrzeju przekazałeś pałeczkę Robertowi. Oczywiście, że może na górę się wdrapać Joanna, Robert, Lucyna i jeszcze jakiś znawca. Czy ja sugeruję? Nie, ja tylko podsuwam propozycje, a jest to pewna różnica. Chcecie pracować - proszę bardzo - będziemy fedrować. Chcecie łatwiejszego wejścia - będziemy sprawdzać i drugim wejściem wchodzić. W każdym bądź razie wchodzimy do lochów z kościółka. Słucham.

Andrzej:  Czy czekają na nas jakieś przeszkody przed wejściem na Ślężę lub w czasie kopania?

Samuel:  Tak, czekają i tutaj wolałbym, żeby - póki, co - nie nagłaśniać zbyt sprawy, gdyż to, co powiem będzie zaskoczeniem. Otóż przeszkodą mogą być Niemcy, a to, dlatego, że Niemcy schowali w lochach rzecz, która może zainteresować teraz rząd polski. Dlatego to tak skutecznie wszelkie wejścia zostały zasypane lub po prostu zaminowane. Zostawili sobie tylko jedną furtkę i tą furtką jest kościół. I oni, kiedy się dowiedzą, że szykuje się taka ekspedycja, czy taka praca wykopaliskowa, mogą być przeszkoda, a Andrzeju, ja jestem tylko - zważ na to - istotą duchową. Robimy, co jest w naszej mocy, ale jeśli wy coś zrobicie poza naszą kontrolą, to wtedy za skutki nie ręczę, bo mogą być różne. Może dojść do przepychanek i to niezłych, gdzie Niemcy mogą skutecznie wybić wam z głowy wejście do lochów.

Andrzej:  Z tym się wiąże pytanie, czy nagłośnić wobec tego parę dni dopiero przed wejściem na Ślężę, czy nie nagłaśniać w takiej sytuacji?

Samuel:  Andrzeju, to, co ja proponuję - nagłośnić jak to ja często mawiam "za pięć dwunasta", co by już ci, co chcieliby nam przeszkodzić - nie będą w stanie. Bo pamiętaj - ci, co tam ulokowali tą rzecz z czasów niemieckich wiedzieli, co robią. Schowek nieziemski i to w idealnym miejscu. Nikomu przecież do głowy by nie przyszło, żeby do lochów wchodzić przez kościół. Mają swoje układy i poprzez kapłanów mogą nam przeszkodzić. Dlatego wszystkie zezwolenia, jeśli już są, to zróbcie, ale nagłośnimy sprawę króciuteńko przed wbiciem łopaty, żeby nie byli w stanie nam przeszkodzić. Słucham.

Łucja:  To były pytania od Andrzeja. Ja mam kilka, jeśli pozwolisz Samuelu własnych pytań. Czy ja mogę zapytać o kilka rzeczy?

Samuel:  Też, Łucjo, nie mam innego wyjścia. Słucham.

Łucja:  Wobec tego, Samuelu, chciałabym wrócić do pewnych spraw, o których już wcześniej mówiliśmy, a jeśli to możliwe, to prosić o uzupełnienie. Mówiłeś już o oczyszczaniu, ale jeśli to możliwe, żebyś to określił, na czym będzie polegało to łagodne oczyszczanie po otwarciu grobu Faraona?

Samuel:  Na czym będzie polegało? Ludzie, powiedzmy, będą mniej się rodzić, a więcej umierać w naturalny sposób. Mniej będzie kataklizmów, mniej będzie się buntować matka natura, mniej będzie katastrof i to na tym właśnie będzie polegało to łagodne oczyszczanie. Mamy czas, Łucjo, przecież mamy tysiąc lat. Słucham.

Łucja:  W jeden z sesji podałeś Samuelu, że Barbara będzie uzdrawiać ludzi po 012 roku. W jaki sposób będzie to robić?

Samuel:  Jeszcze nie zapadła decyzja Łucjo, jaką metodą będzie uzdrawiać ludzi. Może to być bioterapia, może to być zielarstwo. Już ją do tego skłaniamy i to, co z obserwacji wynika - ma predyspozycje, chyli się ku temu, więc jeśli dalej wytrwa w swoich zainteresowaniach, to na pewno zajmie się zielarstwem i będzie leczyć ziołami. Ale tak jak powiedziałem - nie jest to takie jeszcze na sto procent pewne. Znajdziemy sposób, żeby mogła być skuteczna i mogła pomagać ludziom. Słucham.

Łucja:  Chciałabym teraz, Samuelu, zapytać o duszę, problem duszy, ponieważ kiedyś to poruszaliśmy, a ja aktualnie jestem w trakcie czytania bardzo interesującej, moim zdaniem, książki Michaela Newtona "Wędrówka dusz". Też "Przyjaźń z Bogiem", bardzo duże wrażenie na mnie zrobiła książka Neila Welsh'a i moje pytanie jest takie. Czy dusza może przejawiać się na przykład w dwóch ciałach, osobach jednocześnie żyjących w tym samym czasie na ziemi, bo tak pisze właśnie Newton? To jest coś, co przynajmniej na mnie zrobiło duże wrażenie.

Samuel:  Może, Łucjo. Teraz ci podam przykład, na jakiej to zasadzie może zadziałać. Ty, jako istota ludzka w obecnym życiu posiadasz ducha, czyli tak zwaną duszę. Ale jest potrzeba, żeby duch współdziałał z twoim duchem, albo pomagał tobie i często jest tak właśnie, że do twojego ciała jeszcze wchodzi drugi duch i tak sobie razem potrafią funkcjonować. Często tak się zdarza, że kiedy się patrzy na człowieka i mówi się "Zachowuje się tak, jakby miał dwie osobowości", a to nic innego, jak masz lokatora, czyli wcielił się do ciebie jeszcze jeden duch. Pozwalamy na to w szczególnych przypadkach, jeśli chodzi o dobro drugiego człowieka. Łucjo, myślisz o opętaniu... to nie tak. Opętanie, a współdziałanie z drugim duchem, to jest druga strona medalu. Kiedy wciela się do ciebie duch dobry, wzniosły, zmienia się zupełnie twoje życie. Masz zachowaną pamięć wszystkiego, co robiłaś od dziecka, gdyż masz przy sobie tego swojego ducha, który się wcielił w ciebie w chwili urodzenia. Drugi do ciebie po prostu dotarł i tak mogą funkcjonować albo już do końca twoich dni, albo na czas jakiś - wykonania misji, która masz do spełnienia. Potem duch, który się wciela, opuszcza twoje ciało, a ty zostajesz ze swoim starym duchem. Opętanie natomiast wygląda zgoła inaczej. I tam się wkrada istota duchowa, ale raczej czyniąca zło i wtedy męczy takiego nieszczęśnika, któremu trzeba pomóc. Słucham.

Łucja:  Samuelu, chodziło raczej o coś innego, że jedna dusza jest w dwóch różnych ludziach, osobach żyjących na przykład jeden w Kanadzie, drugi w Stanach Zjednoczonych. O tym pisze właśnie Newton w wędrówce dusz i właśnie chodziło, czy coś takiego jest możliwe, że są dwie różne osoby, żyjące w różnych miejscach na Ziemi, jakby dusza była podzielona na dwa ciała?

Samuel:  Jest to niemożliwe, Łucjo. Może być coś takiego jak duchowy brat, bratnia dusza twoja - wtedy tak. Wtedy można to nazwać, jak gdyby, te dwie dusze - jedna dusza i dwa ciała... Tutaj pisarz na pewno miał na myśli właśnie to, że dwie dusze myślą tak samo i - można by powiedzieć - jest to jedność. Dwa ciała, jeden duch - nie może tak być. Są dwie dusze myślące w ten sam sposób i jedność. Słucham.
,
Łucja:  Chciałam jeszcze dopytać, czy dusza może nie piąć się po drabinie rozwoju i co wtedy? Czy dalej będzie się pięła w kierunku boskości.

Samuel:  Wszystkie dusze, Łucjo, pragną piąć się ku górze, ku doskonałości, ku tej sferze najwyższej. Raczej nie ma takich dusz, które by się zatrzymały w rozwoju, czy pozostały w tym świecie przejściowym. świat przejściowy jest tylko po to, żeby chwilę się zatrzymać i wracać ponownie na Ziemię lub na inne planety, w zależności od tego, jaki stopień oczyszczania przeszła już dana dusza. Ale wszystkie prawie, prawie wszystkie dusze chcą się doskonalić. Te, które nie chcą - dostają jeszcze szansę. Słucham.

Łucja:  Samuelu, ja właściwie mam takie pytanie jeszcze... Zadam je, chociaż może ci się nie spodobać, ponieważ dwa razy już byłeś pytany o to... A chodzi o twoje imię. Mówiłeś, że to nam jest niepotrzebna wiedza, ale ja zapytam, bo mówiłeś, że przybrałeś imię Samuela, a prawdziwe imię nas nie powinno interesować. Czy możesz powiedzieć, jakie jest twoje prawdziwe imię, czy nie?

Samuel:  Łucjo, Łucjo... Ciekawość jest u ciebie ogromna. Nalegasz, napierasz... Oczywiście, że moje imię Samuel jest prawdziwe. Jest to przybrane imię. Mogę przybierać imiona różne w zależności od sytuacji, w jakiej się znajduję. Zaraz ci powiem, bo zżera cię ciekawość, jakież to imię. Widzisz, Barbara - to trzeba przyznać - rozszyfrowała mnie dosyć szybko i kiedy wypowiedziała moje prawdziwe imię, to mnie zaskoczyło. Otóż Łucjo - moje imię nadane przez Boga jest EN-KI, jest prawdziwe, ale używać go nie będę. Słucham.

Łucja:  Dziękuję, Samuelu, za odpowiedź. Ja zadałam już wszystkie pytania, które były przygotowane i dziękuję za odpowiedzi na te pytania.

Samuel:  Myślałem, że będzie gorzej, ale poszło to gładko. Myślę, że zadowoliłem wszystkich moimi odpowiedziami. Jeszcze na koniec mogę tylko słów kilka powiedzieć do ludzi gór. Moje wspaniałe istoty ludzkie - górale. Bądźcie sobą. Zachowajcie swoją wiarę, swoją osobowość. Jesteście silni... Dziękuję.

Łucja:  Dziękuję.