Kolejne sesje z Lucyną Łobos: Sesje 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, Sympozjum, 51, 52, 53, 54, 55, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 85, 86, 87, 88, 89, 90




CHICAGO I ŚLĘŻA (36)
Seans chanelingu telepatycznego numer 36
Wrocław, 1 maja 2004
Uczestnicy: Lucyna Łobos, Iwona Stankiewicz, Andrzej Wójcikiewicz


Andrzej - Pytanie od Andrzeja Wójcikiewicza
Iwona - Pytanie od Iwony Stankiewicz
Samuel - Odpowiedź Samuela za pośrednictwem Lucyny Łobos.

Samuel:  Witajcie, witajcie dnia dzisiejszego na sesji prywatnej i sesji roboczej też. Nie będę się rozwodził zbyt długo, gdyż przed nami jest trochę pracy. Zatem ja, Samuel, witam was jeszcze raz. Słucham.

Andrzej:  Samuelu, czy jest coś, co powinienem był zrobić w czasie Sympozjum, a czego nie zrobiłem, czy nie zrobiłem w wystarczający sposób, ponieważ na sesji ze Sławą powiedziałeś, że chciałeś ze mną porozmawiać na jakiś temat?

Samuel:  Tak, Andrzeju. Dwie gwiazdy były, to znaczy Patrick i Robert, a tak naprawdę, to to Sympozjum było zorganizowane jako misja dla Faraona, ale to wy powinniście być w tych pierwszych szeregach. Zachowywałeś się jak mały chłopak godząc się pokornie na wszystko, pokornie ustępując miejsca tym gwiazdom. I jeszcze raz powtarzam. Drugi raz coś takiego się nie powtórzy. To Sympozjum, Andrzeju, było udane, tak jak obiecałem, ale było też ogromną próbą dla organizatorów i uczestników. Bardziej jesteś sobą i szefem tutaj, niż byłeś tam. Przecież jesteś szefem, a zachowywałeś się tak, jak mały chłopak. Słucham.

Andrzej:  Hm... Dziękuję...

Samuel:  Za co?

Andrzej:  No... to sobie przemyślę, niemniej jednak moje wrażenie było takie, że moją rolą było połączenie tego, co mówił Robert i tego, co mówił Patrick i skierowanie tego w stronę wiarygodności całej misji... Taką sobie rolę wyznaczyłem.

Samuel:  Dobrze, to miało wszystko współgrać ze sobą, a nie każdy po kolei na tym ogniu piekł swoją pieczeń. Słucham.

Andrzej:  Chciałem poruszyć sprawę Roberta. Robert jest bardzo skupiony na swoich własnych badaniach w Wylatowie... Czy masz jakieś sugestie, jeśli chodzi o niego w tej chwili?

Samuel:  Chwała mu za to, że tak jest. Czy to są jakieś odrębne istoty duchowe, które dają znaki na zbożach, na piasku, na zwierzętach na drzewach? Przecież to się dzieje na całym świecie, nie tylko w Polsce. Jakaż to jest ogromna sensacja? Jakie to wydarzenie? Przecież takich informacji, takich sygnałów płynących z zaświata naprawdę każdego dnia jest setki. Wszystkie informacje zmierzają ku temu samemu celowi - czyli ostrzeganie przed nadchodzącym oczyszczaniem, czyli nawet mówiąc - kataklizmem. Robert zrobił dużą pracę, ale Robert chciał na Sympozjum udowodnić, że tylko jego odkrycie jest najważniejsze. Wszystko inne nie ma znaczenia. Przecież sprawa jest wspólna, zarówno znaki przekazywane drogą - jak to mówiąc - pisaną, bo jest to sygnał pisany na tych zbożach, przez media, przez wiele innych rzeczy. Ale Robert rości sobie prawo, że jego odkrycie jest to najwłaściwsze. Zewsząd jest wołanie, nie tylko ode mnie i ty to wiesz, Andrzeju, Robert natomiast uważa, że tylko istoty duchowe, te które się pojawiają w Wylatowie są najważniejsze. Wcale tak nie jest. Są jednymi z wielu istot, które to dają znaki na Ziemi. Dlaczego Robert, skoro twierdzi, że odczytał znaki pisane, nie mówi sprawy jasno, że te znaki mówią o roku dwunastym, o zakończeniu, jeśli ludzie nie zmienią swojego postępowania. Podczas rozmowy powiedziałeś, że Roberta moja postać nie interesuje. Bardzo dobrze, dobrze Andrzeju. Mniej niedowiarków - lepiej. Wolę mieć grupę, która będzie liczyła nawet tylko tyle, ile jest palców u jednej ręki, ale niech ta grupa będzie silna. Czy ty mnie zrozumiałeś? Słucham.

Andrzej:  Tak, zrozumiałem cię doskonale. Samuelu, czy masz jeszcze jakieś uwagi dotyczące Sympozjum, żeby zakończyć ten temat?

Samuel:  Żebyś nie wiem jak mnie ciągnął za język, to nie pociągniesz. Sympozjum było udane. Sukces został odniesiony. Sukces, to znaczy rozgłos, sukces to znaczy, że ludzie otrzymali ogromną dawkę energii i informacji. O to też nam bardzo chodziło. To, że teraz jest cisza, to dobrze, bo gdyby mówili zaraz po Sympozjum oznaczałoby jedno, że są wątpliwości, że to było nieudane, ale skoro ludzie zamilkli, to znaczy, że zaczęli myśleć. To znaczy, że zaczynają się bać. Sukces Sympozjum - tylko jedna jedyna sprawa. Słucham.

Andrzej:  Rozumiem, ale jeszcze wracając do tego programu, czy sugerowałeś przez twoje uwagi, że program powinien był być inaczej ustawiony, niż był, w związku z tym, co robił Robert i co mówił Patrick. Żeby nasza rola była bardziej podkreślona, czy o to ci chodziło?

Samuel:  Nie, Andrzeju, wszystko było dobrze i właśnie tym deserem była hipnoza. Obiecałem przed hipnozą, jak dobrze pamiętasz, dać wam znak i niespodziankę wam obiecałem, nieprawdaż? Tak mówiłem i tą niespodzianką byłem ja osobiście. To zdjęcie, które tutaj leży przed wami i ten mnich - to ja. Ja we własnej osobie. Pozwoliłem się sfotografować tylko jednej osobie, a tyle błyskało aparatów. Wybrałem tylko jedną osobę, godną tego, żeby mnie mogła uchwycić. Słucham.

Andrzej:  Dziękuję ci za to, bo to jest wyjątkowe zdjęcie w takiej sytuacji. Czy fakt, że nie dojechał, Annibal i że nie było pytań od niego wpłynął jakkolwiek na samą hipnozę?

Samuel:  Nie, jestem bardzo zadowolony z tej hipnozy. Gdyby Annibal dotarł, to mielibyście więcej problemów z ciałem Lucyny. I tak było połączenie. Kiedy to wzywałem Juno do stawienia się, wtedy duch Severiano połączył się z wami i jego duch tam był. Jest też na zdjęciu. Tu jest zamazane, ale mogę wskazać, na tym waszym komputerze widać. Jest koło ciebie, Andrzeju, i to jest Juno... postać Juno... Tak, że to zdjęcie jest bardzo ważne, a na domiar wszystkiego posiada ogromną energię. I można powiedzieć, dotykając tego zdjęcia mogą nawet leczyć, czyli inaczej - przynosić ulgę. Jeśli to zdjęcie weźmiesz do ręki z wiarą, zaufaniem, to poczujesz jak emanuje energia. Słucham.

Andrzej:  Dziękuję, dla mnie to kończy sprawy związane z Chicago, z Sympozjum. Chciałbym teraz przejść do Polski, do sprawy Ślęży, jeżeli pozwolisz.

Samuel:  Oczywiście, Andrzeju, po tych wszystkich bojach, jakie przeszliście, czas na i relaks i pracę, czyli powracamy do tej magicznej góry Ślęża. Słucham.

Andrzej:  Czy wejście Polski do Unii utrudni nam badania na Ślęży?

Samuel:  Kiedy będziemy się trzymać kapłanów i ta strategia, która została opracowana będzie wykonana, będziemy spokojnie mogli remontować kościółek. Wy jesteście pod płaszczykiem kościoła, Andrzeju, ale pod ochroną nie tylko Kościoła, ale i Ducha Gór. Wam będzie sprzyjał - innym przeszkadzał. I tutaj można się wam będzie przyglądać z pewnym rozbawieniem. Jak ten film się nazywał, gdzie szukali skarbu? Jeśli powiem nie tak poprawcie - Indiana...

Iwona:  ... Jones...

Samuel:  Jones... Tam też dwie grupy rywalizowały ze sobą. Do kościoła tamci nie będą mieć wejścia, gdyż już grupa będzie remontować kościółek, a zwłaszcza będziecie wymieniać przecież posadzkę. Dlatego pójdzie to w miarę gładko, choć nie licz Andrzeju, że wszystko będzie dobrze. Słucham.

Iwona:  Czy można temu jakoś Samuelu zaradzić? Czy masz jakąś radę? Co moglibyśmy zrobić, żeby kłopoty były małymi kłopotami?

Samuel:  Tyle kłopotów, co już macie za sobą, to wielbłąd by tego nie wytrzymał, tak, że jeszcze jeden kłopot - będziemy łagodzić. Zupełnie przeszkód nie da się usunąć, ale przecież jest Bonifacy. Jednej grupie będzie sprzyjał, drugiej przeszkadzał. To będzie zabawa. Słucham.

Andrzej:  Samuelu, dwa dni temu miałem sen dotyczący badań na Ślęży...

Samuel:  Słucham tego snu, Andrzeju...

Andrzej:  Śnił mi się wybuch, obsunięcie skarpy z koparką i z samochodem na mnie, chociaż osobiście byłem bezpieczny ze względu na zwolnienie przez ciebie czasu i nic mi się nie stało. Miałem jednak wrażenie, że ktoś w tej katastrofie zginął. Czy ten sen pochodził od Ciebie i czy oznacza jakieś symbol... trudności... O co tutaj chodzi?

Samuel:  Andrzeju, jesteś człowiekiem bardzo inteligentnym i doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że tak wszystko gładko nie pójdzie, nawet, kiedy zaczniecie kopać. Przecież musimy też opracować drogę kopania. Jeśli ta posadzka ma być wymieniona - to będziemy ryć. Tak będziemy kopać, żeby dotrzeć do wszystkich tych rzeczy, które nas interesują. Kto będzie miał problemy? - ano będą, ale nie wy. Ten sen twój dotyczył nie ciebie, nie grupy tej, którą ja wybrałem, ale tej grupy, która się podłączy i będą na własną rękę już próbować szukać nie w kościółku, ale w ruinach. Niech sobie tam kopią. Czy ktoś zginie? Nie możemy doprowadzić do takiej sytuacji, żeby ktoś zginął ze względu na to, że rozgłos będzie ogromny. To tylko pozór jest, że nikt nie wie i nikt się nie interesuje. Zobaczysz. Słucham.

Andrzej:  Co dokładnie znaczy twoje stwierdzenie: "Zatrzymam czas"?

Samuel:  Gdyby miało dojść do jakiejś tragedii - tak to się mówi w naszym języku - żeby nie dopuścić do tragicznego wydarzenia, zatrzymujemy czas. Czyli wydarzenie, które miałoby nastąpić, nie nastąpi, ze względu na to, że ten czas został zatrzymany. Rozumiesz?

Andrzej:  .... Nie bardzo...

Samuel:  Nie bardzo... Wyjaśnię to inaczej, po prostu na twoim przykładzie i tego snu. Schodzisz ze schodów, tych ogromnych schodów. Nagle poprzez przesunięcia ziemi schody mają się zawalić. Jest to obliczone, powiedzmy godzina 14:00. Zatrzymujemy czas, tak jak gdyby stanął zegarek. Kiedy stanął ten czas, ty przechodzisz przez tę godzinę 14:00. Już, kiedy minęła godzina 14:00 wydarzenie nie mogło nastąpić. Ty przeszedłeś przez tą niebezpieczną strefę. I to się w ten sposób też wydarzy tam na górze, też na Ślęży, ale nie w kościółku, tylko w ruinach.

Andrzej:  Rozumiem, tak... Ale czy te schody by się zawaliły po 14:00, czy ogóle nie dojdzie do tego zawalenia?

Samuel:  Nie, bo ty w tym miejscu miałeś się znaleźć i w tym miejscu miałeś zginąć. Kiedy zatrzymaliśmy czas, to już tego przeznaczenia twojego nie ma. Rozumiesz?

Andrzej:  Rozumiem, moje pytanie dotyczyło, czy ten fakt zawalenia nastąpi?

Samuel:  Nie... już nie...

Andrzej:  W ogóle nie.... rozumiem. Na moje następne dwa pytania w zasadzie odpowiedziałeś, bo chciałem pytać czy.... ponieważ wejście na Ślężę zależy właściwie od konserwatora, czy nie byłoby prościej pójść do niego bezpośrednio, dać mu informacje, czego szukamy?

Samuel:  Słuchaj uważnie dalej. Kościółek należy oczywiście do państwa, należy do Parku Narodowego i podlega pod konserwatora zabytków. Pytam się - a co zrobił konserwator zabytków przez te wszystkie lata odnośnie kościółka? Nic. Remont, który został przeprowadzony tylko pozornie zrobił, kto? Biskup, czyli Kuria Biskupia. Teraz dalej Kuria Biskupia będzie remontować kościółek. Czy jasno się wyrażam?

Andrzej:  Tak, jak najbardziej.

Samuel:  Jaśniej nie potrafię. To tak naprawdę was można nazwać banitami. Będziecie razem z kapłanami to banictwo uprawiać, które wszystkim wyjdzie na dobre. Słucham.

Andrzej:  Poprosiłem Cezarego, żeby nawiązał kontakt z Polską Misją Archeologiczną w celu otrzymania pozwolenia od Hawassa do badania georadarem spraw Labiryntu. Czy sądzisz, że on jest w stanie tę sprawę załatwić?

Samuel:  On sam nie, ale ma układy, tak się to mówi, prawda? Więc te układy jego będą przydatne, i tutaj też nam Cezary archeolog może być przydatny. Andrzeju, nie będzie szkodził, a to jest bardzo istotne. W Misji być może obudzimy jego serce, ale póki, co w naszej Misji Cezary jest potrzebny. Słucham.

Andrzej:  Samuelu, dziękuję bardzo, już w tej chwili mam bardzo jasną wizję, jeśli chodzi o sprawę pozwolenia na Ślęży. Cezary powiedział, że to może zająć dużo czasu, ja z kolei chciałbym, aby to w przeciągu następnych dwóch tygodni było załatwione, abyśmy mogli tam wejść jeszcze teraz w maju...

Samuel:  Andrzeju, czas - mówią - pieniądz, ale też czas nie możemy zatrzymywać w nieskończoność, bo wszystkie wydarzenia muszą się toczyć swoim torem.

Andrzej:  Dobrze, mam pytanie z innego rejonu, mianowicie zostałem zaproszony na sympozjum międzynarodowe Silvy do Miami na Florydzie i zaproponowałem tam wykład na temat Projektu Cheops, co zostało przyjęte z dużym entuzjazmem. Czy sądzisz, że już jest czas, żeby z tym tematem wyjść na forum międzynarodowe i czy takie działanie ma sens?

Samuel:  Teraz w takim razie - czekałem na mocniejsze pytanie. Jeśli dobrze siedzicie, to siądźcie wygodnie. Andrzeju, nie tylko to, co ciebie czeka na sympozjum Silvy na Florydzie - masz mówić, i to rzucać już faktami. I teraz już ja, i nie tylko ja, mówię już w imieniu Rady. Taką sprawę macie wykonać. Otóż wszystkie informacje płynące z przekazów moich - jeśli to jest chanelling albo hipnoza, wybrać najciekawsze fragmenty i przesłać do Pentagonu. Czas zabawy minął. Czas utajenia też. Zaczynamy już trząść. Pentagon musi otrzymać najciekawsze informacje. Czy jestem zrozumiany?

Andrzej:  Które informacje...?

Samuel:  Zabezpieczenia Ziemi... Marsa... Przejrzyj te sesje, lepiej pamiętasz i będziesz wiedział, co wybrać. Wasze zadanie to jest wasza misja. Nawet zalecam kontakt z Barbarą. Macie zadanie - Pentagon. Pentagon się odezwał i Pentagon ma otrzymać informacje najważniejsze, dotyczące zabezpieczenia. To wszystko, co było mówione na ostatnim Sympozjum. Fragmenty dotyczące Ziemi i wiele innych jeszcze - Marsa, NASA, to wszystko Andrzeju, to wszystko. Nic wam nie grozi ze strony instytucji, jak NASA czy Pentagon. Będą chcieli więcej informacji, ot i wszystko, ale muszą się już dowiedzieć. Słucham, Iwono.

Iwona:  Samuelu, co znaczy "Pentagon się odezwał"? Czy jest już jakaś konkretna osoba, z którą należy się skomunikować?

Samuel:  Pentagon przez internet już wysłał ostrzeżenie, co grozi Ziemi.

Iwona:  Czyli w internecie należy odszukać tę wiadomość, tak?

Andrzej:  Już znamy tę wiadomość.

Samuel:  Wy macie dotrzeć i przekazać swoją informację, swoje przekazy. To jest właśnie to, mocne uderzenie. Słucham.

Andrzej:  Moje ostatnie pytanie. Bardzo byłem poruszony i bardzo zaciekawiony sesją z Bonifacym. Czy sądzisz, że w przyszłości przed wejściem na Ślężę, będziemy mogli również porozmawiać z Duchem Gór?

Samuel:  Oj tak, Andrzeju, i myślę, że taka sesja robocza z Bonifacym i nie tylko z nim - będzie. Na pewno zasiądziemy przy okrągłym stole na Ślęży przed tym pierwszym wbiciem tradycyjnej łopaty. I nawet już opracowujemy plan, jak to będziemy kopać. Jaką drogą? Przecież teraz jest już naprawdę wszystko jedno jak my będziemy kopać, przecież i tak będzie wymiana posadzki. Czy my się rozumiemy?

Andrzej:  Bardzo dobrze się rozumiemy, Samuelu.

Samuel:  No to daj mi kartkę. Ja ci nakreślę plan naszego kopania.

Andrzej:  (podsunięta jest kartka i długopis Lucynie) Proszę bardzo.

Samuel:  (Lucyna jednocześnie mówi i rysuje na kartce szkic planu kopania) Ambona... za amboną pierwsze wejście... Idziemy wzdłuż do wejścia, wzdłuż ściany... Następne wejście... czyli otwieramy wejście koło chóru... Od chóru kierujemy się w stronę prosto... do ruin i tu się już zatrzymujemy. To jest droga kopania... Ambona... kopiemy za amboną... idziemy wzdłuż muru w kierunku... następnego wejścia... Kierujemy się teraz prosto, w poprzek na szerokości kościółka, czyli idziemy tak, jak zostało to narysowane. Tutaj już na tej drodze czekają was niespodzianki.

Andrzej:  Czyli masz na myśli, że ta droga jest już wykopem w środku... Tam jest jakiś korytarz między tymi wejściami?

Samuel:  Tak... Można i tak, a można i iść kopać od góry, gdyż łatwiej wam będzie wybierać ziemię, niż fedrować w środku. Czy my się rozumiemy? To wszystko jest, Andrzeju, zasypane, więc ziemię trzeba i tak usuwać.

Andrzej:  Rozumiem, tak.

Samuel:  Więc kopanie pierwsze rozpoczynamy za amboną, ciągniemy wzdłuż do chóru, tam gdzie wahadło dawało sygnały. Po szerokości kościoła kierujemy się wzdłuż ruin. I tak to wszystko musi być usunięte.

Andrzej:  Rozumiem.. dobrze... To będzie pierwszy poziom, o którym mówiłeś, tak?

Samuel:  To jest pierwszy poziom... to jest droga, Andrzeju. Żeby się dalej można było dostać do całości kościółka, tu ta droga musi być już oczyszczona. Rozumiemy się?

Andrzej:  Tak.

Samuel:  Na tym odcinku wskażę wam drugi poziom, gdzie to najłatwiej będzie można wejść. Najprawdopodobniej z tego, co już mam podpowiadane, do drugiego poziomu wejdziemy za amboną, czyli tu, z tego miejsca.

Andrzej:  Samuelu, georadar większe odczyty dawał gdzieś w tym miejscu (pokazuje na szkicu miejsce w środku kościółka), z tego, co pamiętam. Czy tutaj jest też jakieś miejsce, które należy zbadać?

Samuel: Jeśli już, to radar - co widziałem - dawał odczyty na połowie drogi tutaj. Dawał odczyty z drugiej strony, czyli w tym miejscu. Odczytów było kilka. Po co mamy drążyć i usuwać tyle ziemi, skoro musimy i tak oczyszczać. Idziemy najłatwiejszą drogą. Rozumiemy się?

Andrzej:  Tak...

Samuel:  To dobrze. Czy jest pytanie?

Andrzej:  Ja już nie mam więcej pytań.

Iwona:  Samuelu, jeżeli mogę zapytać o taką rzecz. Cezary w tej chwili pracuje nad wykopaniem kości człowieka, który żył w tysiąc sześćset... chyba... siedemdziesiątym roku. Czy uda mu się trafić... odkopać te kości?

Samuel:  Żeby nie wiem jak, to trzeba i tak kopać. Gdzie są te kości?

Iwona:  Są w pobliżu kościółka Św. Macieja, tutaj we Wrocławiu, koło tak zwanej Maciejówki. Oni już tam kopią od paru dni. Czy sądzisz, że ma szanse znaleźć te kości?

Samuel:  Ten teren, gdzie już Cezary zaczął drążyć... i tam go czeka też niespodzianka, gdyż dokopie się do podziemi, nie tylko do kości.

Iwona:  Rozumiem, to bardzo cenne informacje. Zobaczymy, w jakim oni są już w stanie... Będzie to bardzo cenne w momencie jakby tego, do czego dojdą...

Samuel:  W takim razie, jeśli już chcesz coś podpowiedzieć Cezaremu, to jeszcze jedną rzecz podpowiedz. Otóż następny kościół, Św. Michała, dokładnie wskazuje miejsce tam, gdzie musisz wejść do piwnic kościoła.

Iwona:  Św. Michała?

Samuel:  Św. Michała.

Iwona:  Tu, we Wrocławiu?

Samuel:  Mówię o Św. Michale we Wrocławiu. Otóż dokładnie w tym samym miejscu gdzie jest główny ołtarz, ale znajdujesz się w piwnicy, nad sobą masz ołtarz - należy się przekopać. Dostaniesz się do drugiej piwnicy. To nie wszystko, jest i trzecia piwnica. I tą trzecią piwnicą możesz pójść nawet do rynku i do kościoła na Piaskach.

Iwona:  Eee... rozumiem, że kościół Św. Michała to jest inny kościół niż kościół Św. Macieja, gdzie w tej chwili pracuje Cezary, tak?

Samuel:  Iwono, jestem inteligentnym duchem...

Iwona:  Przepraszam, to ja chcę zrozumieć, bo myślałam, że może nastąpiło niezrozumienie przeze mnie tematu... To tylko chodzi o upewnienie mnie. Dziękuję, już wyjaśniłeś.

Samuel:  Maciej a Michał...

Iwona:  ... to jest różnica zdecydowana...

Samuel:  Zdecydowana... tak. Ja tylko zasugerowałem. Co z tym zrobicie, pozostawiam do waszej świadomości. Czy jeszcze jest pytanie?

Iwona:  Samuelu, jeszcze jedno. Czy mamy szanse, że te wszystkie problemy, które nam się mnożą, w końcu się skończą?

Samuel:  I muszą się skończyć, Iwono... Faraon czeka, a czasu naprawdę ubywa i wcale się nie uspokoi na świecie. Wręcz przeciwnie. Wydarzenia będą następować jedne po drugich i coraz to bardziej tragiczne. Jeśli ludzie naprawdę chcą tych znaków i sprawdzić, czy taki Samuel, co tak teraz prosi, krzyczy i tak dalej, to proszę bardzo... zaczekajcie do roku dwunastego. Ja tutaj mówię uroczyście - ja zadbam o wybraną grupę, o wybranych ludzi, żeby przeżyli, a co do reszty, to lepiej nie będę tego komentował. Słucham.

Iwona:  Dziękuję, Samuelu. To właściwie wszystkie pytania ode mnie.

Andrzej:  Ja również dziękuję, Samuelu.

Samuel:  Oj, długa była ta nasza dzisiejsza rozmowa, ale owocna. I ja wam dziękuję.